By Yogani from aypsite.org
Powinno się zacząć te lekcje od Lekcji 10 (pierwszej w tej serii) – Dlaczego Ta Dyskusja?
Pytanie: Czy słyszałeś o tej praktyce lub sam ją praktykujesz, albo znasz kogoś, kto praktykuje tę praktykę, zgodnie z którą utrzymuje się ciało wyłącznie na esencji z kosmosu lub światła słonecznego? Czytałem wiele biografii dawnego MahaSiddhy, prawie wszyscy z nich przeszli wyrzeczenia (post) i rozwinęli zdolność utrzymywania ciała fizycznego NIE z jedzenia. Nawiasem mówiąc, wykonuję praktykę patrzenia w słońce, odkrytą na nowo przez HRM i on twierdzi, że teraz żyje tylko światłem słonecznym i wodą.
Odpowiedź: Nie mam kontaktu z tymi, którzy żyją wyłącznie dzięki pranie zawartej w powietrzu lub słońcu i nie jest to umiejętność, na której obecnie się skupiam. Jednakże zasada ta powinna być dość jasna na podstawie naszych praktyk i doświadczeń z jogi.
W miarę postępów w jodze nasz układ nerwowy oczyszcza się i otwiera na wewnętrzne energie praniczne, zasilane energią kundalini/seksualną unoszącą się z obszaru miednicy. W miarę jak proces ten dojrzewa, jesteśmy odżywiani aktywną siłą życiową (praną) znacznie bardziej od wewnątrz. Do tego stopnia, że oddech może samoistnie wstrzymywać się na długie okresy podczas pranajamy i medytacji, a ostatecznie także poza praktykami. Nawet początkujący medytujący doświadczają tego automatycznego spowolnienia i zatrzymania oddechu. To samo dotyczy przyjmowania pokarmu. Jeśli odżywiamy się od wewnątrz, jesteśmy mniej zależni od ciągłego przyjmowania pokarmu i możemy pościć z łatwością bez dyskomfortu, chociaż jest to proces bardziej opóźniony niż bezpośrednia reakcja oddechu.
Jest oczywiste, że wewnętrzna prana musi być skądś uzupełniana, zwykle zarówno przez powietrze, jak i pożywienie, i wtedy mogą z pomocą przyjść metody „breatharians” i „patrzących w słońce”. Opierając się na tym, co właśnie powiedziałem na temat wewnętrznego odżywiania, wydaje się, że praktyki te nie służą bezpośredniemu odżywianiu, ale uzupełnianiu i magazynowaniu prany w ciele (prawdopodobnie w niższych ośrodkach) w celu wewnętrznego utrzymania.
Wydaje mi się, że najlepiej byłoby temu wszystkiemu poświęcić najpierw praktyki jogi, aby doprowadzić do oczyszczenia i otwarcia układu nerwowego, co jest warunkiem wstępnym tak wyrafinowanego wewnętrznego odżywiania, które następnie można utrzymać, jeśli jest to pożądane, poprzez zbieranie prany z powietrza i/lub światła słonecznego. Zatem praktyki te wydają się być późniejszym etapem ogólnego procesu oświecenia.
Pierwsze pytanie na lekcjach zawsze brzmi: jaki to ma wkład w proces duchowej transformacji człowieka dzisiaj? Czy prowadzi to do większego oczyszczenia i otwarcia w układzie nerwowym, czy też stawia wóz przed koniem? Wszyscy chcielibyśmy żyć tak, jak święci siddha, ale czy najpierw przeszliśmy całą jogę, którą oni wykonali, aby osiągnąć poziom, który chcielibyśmy naśladować? Czy rozwijanie umiejętności życia powietrzem i światłem słonecznym jest tak ważne? A może jest to po prostu zdolność będąca produktem ubocznym (siddhi) czegoś znacznie ważniejszego – naszego oświecenia, które jest połączeniem wewnętrznej ciszy i ekstatycznych energii w nas. To, w jaki sposób uzupełniamy naszą pranę, jest dość przyziemnym tematem w porównaniu z boskim zjednoczeniem zachodzącym wewnątrz.
Bez wątpienia wyższe zdolności pojawią się, gdy będzie to wymagane przez otwarcie naszego układu nerwowego i naturalny wzrost ekstatycznej błogości i boskiej miłości. Jest to najlepsze i najmniej rozpraszające podejście do rozwoju jakiegokolwiek rodzaju siddhi.
Trochę materiału do przemyślenia. Życzę wszystkim powodzenia na wybranej ścieżce do oświecenia.
Guru jest w Tobie.