By Yogani from aypsite.org
Powinno się zacząć te lekcje od Lekcji 10 (pierwszej w tej serii) – Dlaczego Ta Dyskusja?
Pytanie: Nadal jestem „na wozie” i myślę, że w tym życiu nie przestanę regularnie medytować dwa razy dziennie.
Niemniej jednak ograniczyłem swoją praktykę do „tylko medytacji”.
Przeszedłem do medytacji, pranajamy, mulabandhy i sambhavi i wszystko poszło naprawdę dobrze. Zrobiłem nawet spore postępy w siedzeniu ze skrzyżowanymi nogami, co na początku wydawało mi się bardzo trudne i odwracało uwagę od medytacji. Kiedy ostatnim razem, gdy byłem na wakacjach, wszystko poszło dobrze, najpierw w austriackich górach, a potem na maleńkiej wyspie na niemieckim Morzu Północnym. To był piękny czas i z radością nie mogłem się doczekać powrotu do domu, nie mogąc się doczekać, aby zacząć radzić sobie z życiem z większą zabawą i na wyższym poziomie energii niż kiedykolwiek wcześniej.
Potem, kiedy wróciłem do domu (dwa tygodnie temu), w ciągu pierwszych 36 godzin wydawało się, że wszystko się zawaliło… Poczułem się naprawdę, bardzo źle i trwało to przez kilka dni (nie skończyło się to jeszcze całkowicie, ale jest lepiej).
W tym czasie całkowicie przerwałem praktykę na 1,5 dnia. Na zewnątrz nie wydarzyło się nic dramatycznego – po prostu próbowałem wznowić życie tam, gdzie je zostawiłem przed wyjazdem na wakacje, ale to już nie pomogło.
Jestem teraz całkowicie pewien, że ten wypadek nie był spowodowany jogą, ale musiał to być pozytywny rozwój sytuacji, który miał miejsce, gdy byłem „po służbie”.
Może po prostu wyrosłem z mojego poprzedniego sposobu życia.
Gdzieś na lekcjach wspominasz o zaletach intensywnego życia dla integracji oczyszczenia i rozwoju osiągniętych podczas praktyk.
Bardzo dobrze się z tym utożsamiam – niemniej jednak jestem bardziej „istniejącym” niż „wykonawcą” – moje życie z pewnością jest wytrącone z równowagi po stronie zbytniego wycofania się ze spraw doczesnych. Przez całe życie nie było mi zbyt trudno „sięgać wysoko” i mieć czasami dość intensywne doświadczenia duchowe – ale jeśli chodzi o codzienne życie „na zewnątrz”, bardzo często czułem się niezwykle przytłoczony, mając poczucie, że świat jest zbyt szorstki i dla mnie niegrzeczny. Dobrze rozwinięte poczucie bezbronności…
Dlatego koncepcja jogi, którą zarysowałeś na pierwszych lekcjach, wydaje mi się tak atrakcyjna.
Obietnica pojednania świata zewnętrznego z wewnętrznym… Bardzo za tym tęsknię…
Kiedy to piszę, pojawia się tyle starego bólu – wydaje mi się, że to coś w rodzaju ruiny mojego życia (i podstawowej anatomii separacji, której doświadcza prawie każdy człowiek podczas swojej inkarnacji).
To jest BOLESNE.
Pracuję więc nad powrotem do praktyk.
Naprawdę ci wierzę, gdy mówisz, że to niezawodne wyjście – bardzo to już poczułem.
Prawdopodobnie przeżywam „ciemną noc duszy”.
Odpowiedź: To nieuniknione, że wzloty prowadzą do upadków. Prawdę o tym wszystkim odnajdujemy w wewnętrznej ciszy. Właśnie po to jest medytacja, stopniowo przynosząc cichą błogość, która jest w nas nieodłączna w całym funkcjonowaniu naszego ciała, umysłu, emocji i świata. Wtedy widzimy, że wszystko wznosi się i opada, podczas gdy my, jako cicha, czysta świadomość błogości, pozostajemy na miejscu.
Jeśli chodzi o aktywność, to tak, dobrze jest ustabilizować w codziennym działaniu naszą ciszę zdobytą podczas medytacji. Ale kto ma decydować, czym będzie dla Ciebie ta działalność? Nie ja. Twoim zadaniem jest podążanie za głosem serca i robienie rzeczy, które sprawiają ci radość. Niektórzy z nas są z natury bardziej introwertyczni. Wtedy „aktywność” może być czymś, co nie jest stale związane z ludźmi. Inni muszą być w środku zgiełku ludzkich wysiłków. Tylko Ty możesz wiedzieć, jakie jest Twoje właściwe działanie.
Czasami jest to stawienie czoła naszym lękom i zrobienie rzeczy, których się boimy. Wtedy czujemy wzrost w obliczu naszych lęków. Ale nie powinniśmy też topić siebie (i naszych praktyk duchowych) w nadmiernym pobłażaniu temu, co nie jest dla nas naturalne. Ważne jest, abyśmy znaleźli sposób, aby służyć życiu, tworząc coś lub bezpośrednio pomagając innym. Może to być działalność biznesowa, działalność charytatywna lub zajmowanie się sztuką gdzieś w odosobnionym studiu. Cokolwiek zaspokaja wrodzoną potrzebę, którą wszyscy musimy płynąć w świat naszymi sercami. Mądrze jest kontynuować medytację. Stopniowo zapewni ci wewnętrzną stabilność, dzięki której będziesz mógł dokonywać najlepszych dla siebie wyborów. Nie spiesz się. Po prostu kieruj się celowością w swoim życiu i zawsze staraj się honorować najgłębsze pragnienia swego serca.
W miarę postępów w praktykowaniu i przy rozsądnym tempie, zauważysz, że stare wewnętrzne przeszkody stopniowo znikają. Daj temu czas. Jest to droga do trwałej ekstatycznej błogości i wyjścia z nieszczęścia.
Pytanie: Dziękuję za twoją odpowiedź, wszystkie twoje odpowiedzi i wspaniałe lekcje… Wszystko to jest bardzo podnoszące na duchu i ożywiające… Powoli wychodzę z tego bagna – wiem, że będę musiał zmienić swoje ogólne ustawienie życiowe i tak zrobię. Zaczynam patrzeć na tę reorganizację jak na proces twórczy, coś, w co aktywnie się angażuję, może nawet coś przepełnionego przyjemnością i radością… całkiem nowa dla mnie perspektywa… może wychodzę z mojego domyślnego sposobu odczuwania przez większość czasu mniej lub bardziej przytłoczony, nawet o tym nie wiedząc…
Wczoraj podczas słuchania jednej z moich ulubionych płyt doświadczyłem bardzo zaskakującego przeżycia. Zawsze głęboko poruszała mnie piękna muzyka. Ale teraz, gdy w mojej głowie gromadzi się coraz więcej ciszy, coś się zmieniło. Zawsze zastanawiałem się, dlaczego nie jestem w stanie odtworzyć melodii, które tak bardzo kochałem, śpiewając je samodzielnie. Zawsze czułem muzykę w środku, ale kiedy próbowałem ją zaśpiewać, wychodziło tylko coś mniej więcej podobnego do oryginału, jeśli melodia była skomplikowana, coś mniej podobnego…
Wczoraj nagle uświadomiłem sobie, że zawsze próbowałem śpiewać emocje, które wywoływała muzyka, a nie sama melodia. Mając teraz nieco cichszy umysł, nadal jestem w stanie dostrzec wszystkie emocje, jakie artysta wyraża w muzyce i moje reakcje, ale poza tym mogę słuchać na bardziej „analitycznym poziomie”. Słyszę pojedyncze nuty zamiast dużych skupisk reakcji emocjonalnych, doświadczyłem także wewnętrznej „wizualizacji” równoległych melodii – i, co najbardziej zaskakujące, odkryłem kolejną melodię w utworach, których słuchałem wcześniej tak często: Cisza pomiędzy nutami wyłoniła się jak bardzo ważny nowy instrument, którego wcześniej w ogóle nie dostrzegałem.
Wszystkie te kawałki stały się bardziej „przewiewne”, w jakiś sposób „cieńsze”, z dużą ilością pustych, cichych przestrzeni… bardzo zaskakujące i bardzo interesujące…
Mmmh… Zastanawiam się, jak będzie wyglądał świat, jeśli to muzyczne doświadczenie będzie w pewnym sensie uogólnione, więcej oderwania, więcej ogromnych, pustych, cichych przestrzeni wszędzie wokół i może więcej twórczej radości we wszechświecie, w którym znacznie łatwiej jest się poruszać i obsługiwać?
Oczekując zmian (i dziękując za twoje ciągłe wsparcie).
Odpowiedź: Bardzo miła obserwacja ciszy pojawiającej się w twoim doświadczeniu muzyki. Tak, całe życie będzie coraz bardziej takie. Stanie się to normalne i niezauważalne jako kontrast, ponieważ zapomnisz, jak ciemno było. Potem będą ciągłe kontrasty, począwszy od ciszy, przez większą ciszę, a następnie nadchodzącą ekstazę zmieszaną z ciszą. Dalej potoczy się to jak spirala.
To wynika z praktyk. Miej to w pamięci. Każdy z nas ma czasami tendencję do zauroczenia się swoimi doświadczeniami. Jak mówiłem na lekcjach, postęp wynika z praktyk, a nie z doświadczeń, co nie oznacza, że nie możemy choć trochę rozkoszować się owocami naszej jogi.
Zmiany są w powietrzu i dotyczą nas wszystkich. Nadchodzi oświecenie. Cieszmy się!
Guru jest w Tobie.